coryllus coryllus
1440
BLOG

Salon pod baranami czyli nowoczesny patriotyzm

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 34

 Po czym poznać, że autor jest dobry, po czym odróżnić go od autora słabego. Otóż decyduje tu pochodzenie, dobry autor po prostu pochodzi z Krakowa lub się tam dawno temu przeprowadził. Słabi autorzy to wszyscy ci, którzy nie mają z Krakowem nic wspólnego. Tako rzecz nasz pan na Sowińcu. Już kolejny raz udało mu się bezbłędnie wytypować mistrzów pióra i za każdym razem kryterium było identyczne. Najpierw znakomitym autorem został Witold Gadowski, mistrz w opisywaniu waz z dymiącym gulaszem, a wczoraj Grzegorz Wszołek, mistrz jasnego wyrażania myśli. Obaj są z Krakowa lub spod Krakowa i nie może być tutaj żadnych wątpliwości, że są najlepsi. Niestety czar Krakowa nie promieniuje. Nie jest tak, że jak ktoś jest z Katowic to jest prawie tak dobry jak Wszołek, a jak ktoś jest z Grodziska to już zupełna nędza i wstyd. Poza Krakowem wszyscy są nędzni. Po prostu. Tak więc nasz kolega Toyah nie łapie się na nic, nie obejmuje go nawet najlżejszy powiew tej cudownej aury, choć do Krakowa z tych Katowic jest raptem 40 minut jazdy samochodem.

 

Ja słyszałem o Krakowie różne rzeczy, o niektórych zaraz opowiem, sam zaś Kraków poznałem w ten sposób, że będąc tam dwa razy w życiu obydwa przechorowałem i przeleżałem w łóżku. Oto jedna z legend krakowskich głosi iż kuria krakowska porozumiewała się z miejscowymi komandosami w czasie strajków studenckich, prosząc ich by wychodzili nam miasto i pilnowali czy ZOMO czasem nie bije miejscowych, dobrych ludzi, czy zna mores i koncentruje się na pałowaniu przyjezdnych. Nie wiem czy to prawda, ale co do tego smoka też są przecież różne wątpliwości.

 

Kraków jak wiadomo to tradycja i aspiracje. Zawsze kiedy spotykam kogoś z Krakowa on od razu zaczyna mówić o sztuce. Tak z miejsca bez żadnych wstępów. Ostatnio miałem takie spotkanie na targach we Wrocławiu, dwaj połączeni więzami silniejszymi niż koleżeńskie panowie, coś reklamowali przy naszym stoisku. I dawaj o tej sztuce. Mówią i mówią. No i tak od słowa do słowa przyszło to tego, że sztuka to Coelho i Kosiński. Kraków musi być w przodzie. Choćby nie wiem co. Nie zniesie porażki i podejrzenia choćby, że nie rozumie trendów. A ponoć do tego Rybotycka pokazała cycki w jakiejś gazecie. To prawda? Jeśli tak, to trochę późno.

 

Ponieważ znany jestem z tego, że nie przebieram w słowach, wstydu nie mam za grosz i cechuje mnie duży poziom agresji, doradziłem panu Sowińcowi by założył nowy krakowski kabaret – nazwa w tytule. Udostępniam ją za darmo.

 

Kraków jest jednak jedynie pretekstem do dzisiejszych rozważań. Te zaś dotyczyć będą nowoczesnego patriotyzmu. Patriotyzm jak wiadomo koncentruje się wokół rytuałów, te zaś muszą łączyć się ze świętością. Nie może być inaczej. Różnie się tę świętość postrzega, włoski patriotyzm na przykład manifestuje się w śpiewie i tańcu, podczas fiesty czyli święta. Patriotyzm rosyjski i niemiecki to defilada i tupanie butami, nawet rosyjskie śpiewanie nie łapie się na na sacrum, choć niektórym się podoba. To zupełnie co innego. U nas zaś, w kraju gdzie prawie nikt nie potrafi śpiewać, patriotyzm to po prostu udział w nabożeństwie oraz to co zwykle określa się mianem „długie, nocne rodaków rozmowy”. Kiedy Polacy zaczynają śpiewać to jest po prostu szczyt żenady i nie ma co udawać, że jest inaczej. W dodatku jeśli trafi się pomiędzy nami ktoś kto śpiewać potrafi naprawdę zaraz znajdzie się dwadzieścia głosów, które go zagłuszą – dla wspólnego dobra – żeby chór lepiej brzmiał. I możecie w ciemno obstawiać, że dziesięć z tych głosów należało będzie do mieszkańców Krakowa, a drugie dziesięć do tych z Ojcowa co się wyprowadzili dwadzieścia lat temu z miasta.

 

Stąd emanacje polskiego patriotyzmu wyrażają się w ten właśnie specyficzny sposób czyli poprzez udział we mszy. Jeśli jest msza, musi być ksiądz, czyli pośrednik między Polakami a Panem Bogiem. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy nie ma księdza lub z jakichś powodów księża nie chcą uczestniczyć w patriotycznych manifestacjach. Powstaje wtedy w rozmaitych ludziach potężna pokusa, by zaaranżować coś co może nie będzie prawdziwym nabożeństwem, ale trochę do niego będzie podobne. To pułapka. Nie można bowiem udawać rytuałów, bo zamieniają się one w coś od świętości bardzo odległego. To jest wiedza podstawowa, którą posiedli nawet czarownicy najniższych rang i wszyscy polityczni manipulatorzy wszech czasów, którzy do miana czarowników aspirują. Świeckie rytuały prowadzą wprost do zła, z których najmniejsze może okazać się kompromitacją, a największe zbrodnią.

 

Myślę, że wszelka sztuka ma swoje źródło w tym, że człowiek musiał w jakichś sposób radzić sobie w tą, bardzo naturalną potrzebą obcowania ze Stwórca, a pozostawiony sam sobie, miast udawać kapłana, zaczął coś strugać z drewna. I to go uratowało. Na czas jakiś przynajmniej zbawiło od złego.

 

Dziś już się o tym nie pamięta, bo udział w świeckich rytuałach, w tym także rytuałach patriotycznych, jest towarzyskim obowiązkiem. Ma on w dodatku ten charakterystyczny rys, że ludzie organizujący te imprezy nawet się za bardzo nie kryją ze swoim cynizmem. Nikomu to nie przeszkadza. Ani pustka tych czynności, ani ich powierzchowność. I nie mówię tu o Owsiaku i jego orkiestrze, choć ich także do tej kategorii zaliczam.

 

Tak więc mili patrioci wszystkich opcji i rang, wystarajcie się czym prędzej o jakiegoś uczciwego kapłana, który będzie firmował wasze działania, bo celowo lub tylko mimowolnie traficie tam, gdzie trafić nie chcecie. I nie chodzi mi tutaj bynajmniej o weekendowy wyjazd do miasta Krakowa, w celu zobaczenia się ze smokiem i panem Sowińcem.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Gdzie to jest dokładnie, pojęcia nie mam.

 

Informuję także, że dnia 13 stycznia, w piątek, o 18.00, w Domu Polonii przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie odbędzie się spotkanie z blogerem coryllusem, autorem licznych książek i publikacji internetowych. Zapraszam.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka